sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 1

Cześć wszystkim . Jestem Kristien White lat 18 . Dużo osób mówi mi Kris. Patrząc z punktu widzenia ludzi jestem zwyczajną dziewczyną o ciemno brązowych włosach i czerwonych oczach . Mam 176cm wzrostu i jestem wysportowana, narwana , chaotyczna i popyrtana ( chociaż jak chce to potrafię miła i łagodna ) trochę nadpobudliwa , lubiąca bijatyki , w których zawsze zwycięża ( nawet z chłopakami ) . Lubię biegać iiiii bawić się bronią . Noże , sierpy , młoty itp. Może od razu wyjaśnię sprawę. Jestem herosem , poprawnie politycznie półbogiem . Mieszkałam jak wszyscy uznani w Ameryce , obozie herosów. Jest to jedyne bezpieczne miejsce dla takich jak ja ,, mieszańców’’ , położone na wzgórzu Long Island w Nowym Yorku. Teraz moim domem jest okropna szkoła z internatem w Rosji. Jak tu trafiłam ? Co tu robię ? Zacznę od początku . Moja mama to silna , brunetka o brązowych oczach . Mieszkałyśmy w Bostonie. Tam też uczęszczałam do szkoły . ( Dodam przy okazji iż co roku jestem w innej szkole. To ze względu na ADHD herosów. Albo mamy okropne zachowanie , albo wysadzimy szkołę , podpalimy lub zrujnujemy . Zdarza się też ciężkie pobicia i uszczerbki na zdrowiu innych uczniów. Wolę nie opowiadać jakie ,, wybryki ‘’ ja miałam na swoim koncie ) O swoim prawdziwym pochodzeniu dowiedziałam się w swoje 10 urodziny 25 Kwietnia . Mama postanowiła że w wakacje pojadę tam i wrócę przed wrześniem . I tak też się stało. Obóz zawsze mnie zachwycał. Uczymy się tu walki z potworami ciemności które nas wyczuwają i chcą nas zabić . Jeśli szczęście jest po naszej stronie to nie znikają na zawsze jedynie rozsypują się , a ich części wracają do podziemi i po jakimś czasie odradzają się na nowo . Tu nas uczą ich rozpoznawać i pokonywać choć na chwile. Jest to jedyne miejsce gdzie jesteśmy bezpieczni . Otacza go magiczna granica , przez którą przejdą jedynie herosi, Bogowie itp. Tylko śmiertelnicy i potwory nie mają tu wstępu. Jeszcze wam nie powiedziałam kim jest mój boski rodzić . Już to nadrabiam . Jestem córką Aresa , Boga wojny. Uwielbiającego bitwy , walki , pojedynki. Stąd to umiłowanie bójkami i bronią haha . Od taty mam cztery rzeczy które są dla mnie naprawdę cenne i mam do nich wielki sentyment. Mam dwie Greckie piękne togi . Obie można powiedzieć ,, rosną wraz ze mną „ i  są kremowe z krwisto czerwonymi dodatkami pięknie dekorowane . Pierwszą z dnia uznania, druga zaś na moje 15 urodziny . Dostałam również w dniu mianowania grupową z rąk taty miecz . Półmetrowy , idealnie wyważony z wyrytym imieniem moim z jednej strony i taty z drugiej. Kolejny prezent w dniu wyjazdu do Rosji. Jest to tarcza z twarzą dzika o promieniu 0,5 metra. Miałam bronić nią mamę i siebie .